-- Leo's gemini proxy

-- Connecting to magicznylas.pl:1965...

-- Connected

-- Sending request

-- Meta line: 20 text/gemini;lang=pl-PL

↩ [home]


[17/11/2023]


kiedyś...


Ja latam!


Dosłownie. Mam cel, który mnie nakręca, tak że muszę się stopować. Nie boję się, choć chcę się bać. Strach nie pozwala ruszyć z miejsca, ale kiedy jest się rozpędzonym, skutecznie stopuje i pozwala nabrać dystansu. Strach blokuje, a kiedy należy zaryzykować lub wyjść ze strefy komfortu, o krok dalej niż zwykle, przeszkadza. Zatem? Będę bać się, kiedy należy, a łamać zasady, jeśli trzeba. Bo latam! I nie pozwolę się sprowadzić na ziemię. O nie!


Jest widoczny progres i to mnie cieszy. Szybko wracam do formy. Bardzo szybko.


Choć zagorzale walczę o odzyskanie upragnionego współczynnika BMI, to moja waga uparcie stoi na 83 kg. W tym miejscu powinienem użyć słowa: odpowiednia dieta, ale nie potrafię. Nie potrafię sobie odmówić. Lubię zjeść. Czasami sięgam nawet po śmieciowe żarcie i tego potrafię sobie odmówić, ale dobre i pyszne jedzonko oraz umiar nie idą u mnie w parze. Trudno, nikt nie jest doskonały.


„[…] będę najdoskonalszym z najbardziej niedoskonałych biegaczy górskich na świecie!”


Dzisiaj, brejknałem rule i zamiast klepać założone BS, wyskoczyłem pobiegać po Wzgórzach Pszczółkowskich. Oj, co to była za dzika galopada. Brałem każdy podbieg, nie oszczędzając się, aż osiągnąłem jego szczyt. Sapałem jak stary parowóz. Nogi uginały mi się ze zmęczenia, ale nie odpuściłem. Taki trening — ktoś, kiedyś, nazwał go przełamującym — jest czasami potrzebny. Lubię się sponiewierać, co począć. A kiedy poniewierka odbywa się w pięknych okolicznościach przyrody… Och, gdybyście widzieli czerwień bukowych liści okraszoną żółtymi akcentami, rosnących pojedynczo, gdzieniegdzie, klonów! Jesienne misterium. Skondensowane piękno wstrzyknięte w ramię dzikiej pasji. Ogień zaklęty w opadających liściach.


Kocham biegać po lesie!


Latam! Trenuję i aż ciarki przechodzą mi po plecach na myśl o tym, co jeszcze przede mną. Widzę góry wysokie i te całkiem niskie. Widzę zimę w górach. Nieprzetarte szlaki. Zamieć. I postać przedzierającą się przez zaspy, brnącą w wysokim śniegu, wspinająca się na szczyt góry. Widzę wiosenne, spływające potokiem, szlaki. I karkonoskie Pętelki. Szalone 44 km. Trudne technicznie zbiegi i ostre, wyczerpujące, podejścia.


Kocham biegać w górach!


Żeby biegać po górach, trzeba trenować. Tutaj nie ma taryfy ulgowej. Kiedyś się o tym przekonałem, to było wtedy, kiedy pierwszy raz wystartowałem, nieświadomy tego, co mnie czeka, w górskiej setce. Nauka, którą wyciągałem z tego startu, była bezcenna. Dla niedoświadczonego napieracza to była wielka przygoda. Przygoda, która ukształtowała mnie jako biegacza. Dzięki takim wspomnieniom rosną mi skrzydła. Wtedy chce mi się jeszcze bardziej i więcej, i więcej. Bez względu na porę, aurę, czy okoliczności. Biegać swobodnie, bez ograniczeń. Mam cel, mam pasję i to mnie uskrzydla.


> Od kiedy wróciłem do systematycznych treningów, to rozpiera mnie energia. Mogę wszystko! Chcę biegać przez pola, łąki, lasy. Gonić zwierzynę, krzyczeć ze szczęścia. Wbiec na szczyt Winnej Góry ostatkiem sił. Odsapnąć. Nabrać w garści ziemi i pobiec w dół. I tak przebiec przez cały Magiczny Las. Cichcem. Z dala od ludzi, a blisko natury. Bo znowu zwariowałem i znowu mi się chce. Jak jasna cholera mi się chce. To jest to, to jest zakochanie się, to… szaleństwo!




[079/100]

-- Response ended

-- Page fetched on Fri May 10 14:57:50 2024