-- Leo's gemini proxy

-- Connecting to magicznylas.pl:1965...

-- Connected

-- Sending request

-- Meta line: 20 text/gemini;lang=pl-PL

↩ [home]



kiedyś...


BPS w/g Greifa – półmetek. Liczby na bok!


Nie jestem cyborgiem, nie jestem mocny. Jestem słaby, ale nadrabiam poświęceniem. Nie mam talentu, aby coś osiągnąć, muszę pracować dwa razy więcej niż inni. Napieram przed siebie, realizuję plan w 100%, jednak to poświęcenie odciska na mnie swoje piętno.


Cyfry zostawię na koniec, one w tym planie są drugorzędne. Tutaj chodzi o stan psychy, o samopoczucie, po czterech tygodniach mocnego treningu.


Z mojego punktu widzenia to, co robię, jest przeciętne. Dla moich kolegów może jest to wariactwo i niezły hardcore (Greif ostrzegał, że ten trening może być w taki sposób odebrany), jednak dla mnie to ciągle za mało. Takie mam przeświadczenie, gdy widzę, jak trenuje Marcin i jego koledzy z OLAWS Złotoryja. Tak, wiem, to inna liga, ale ja też tak chcę, chcę do niej należeć! Dlatego walczę, zbierając każdą sekundę progresu.


Nie, to nie pycha. To nie jest brak skromności. (Nadal jestem zdziwiony postępem, który zrobiłem i trochę brak mi wiary w siebie i w swoje możliwości). Jestem pokorny, ale pielęgnuję ambicję. To moja motywacja, to pozwala mi na wszelkie wyrzeczenia. Gnam do przodu i boję się, że coś mnie zatrzyma.


Tydzień 2


Radość z postępów podnosi moje morale. Czerpię autentyczną przyjemność z biegania. Z uśmiechem wychodzę na treningi. Jednak wprowadzam w życie pewien perfidny plan. Trenuję w nocy. Kiedy robi się na tyle nieprzyjemnie, że nawet Luna zastanawia się, czy opuścić swój wygodny koszyk i mi potowarzyszyć, szykuję się do wyjścia. To ma mnie uodpornić. Jeśli teraz dam sobie radę, to kiedy przyjdzie kryzys, będę gotowy się z nim zmierzyć.


Zaliczam kolejne długie wybieganie: 35 km z przyspieszeniem na ostatnich 3 km – tempo 4:40 /km.

Kiedy zbliża się moment, w którym mam przycisnąć, czuję obawę czy podołam. W pamięci mam poprzednią sobotę, kiedy to ukończyłem trening na ostatnich nogach oraz niedzielny rozruch, podczas którego z trudem przebierałem nogami. Strach ma wielkie oczy – bez trudu utrzymuję zadane tempo, a niedzielny bieg regeneracyjny nie jest już wyzwaniem.


Dystans całkowity: 96,4 km, sumaryczny czas treningu: 8:35:19, średnie tempo: 5:21 /km.

Tydzień 3


Czuję wyraźny przypływ mocy. Jest progres! Kolejny udany tydzień. Mój perfidny plan nadal w toku.


Jestem wiecznie głodny. Cały czas coś zarzucam. Wypracowałem system, dzięki któremu burczenie w brzuchu nie budzi mnie w nocy i mogę spokojnie spać. Eksperymentuję z dietą, z potrawami. Pierwszą pozycję w moim menu zajmuje awokado i wszelkie potrawy z nim w roli głównej. Piekę hałdy batonów energetycznych, przyrządzam izotoniki. Przeprowadzam pierwsze próby z żelem energetycznym własnej produkcji. Jest bez odrobiny chemicznych ulepszaczy, tylko na naturalnych produktach, a co najważniejsze dodaje w cholerę energii.


Pilnuję, aby dostatecznie wypocząć i się wyspać. Deficyt snu jest spory, ale dosypiam popołudniami. Kontroluję tętno spoczynkowe, aby nie dopuścić do przetrenowania.


Piszę do Ilony:


> Wiesz, w każdym poradniku, na każdym portalu biegowym, w książkach, prasie biegowej można znaleźć setki porad o tym jak trenować. Jednak w żadnym z nich nie znajdziesz choćby 5% treści o tym jak odpoczywać. Oczywiście są informacje o regeneracji, śnie etc. jednak ich przekaz jest mierny. A ja w końcu, po pięciu latach biegowej przygody, załapałem, w czym rzecz. Mniejsza o obciążenia, to odpoczynek jest kluczowy! Chcesz zacząć biegać, trenować, najpierw naucz się odpoczywać.


Sobotnie wybieganie: 35 km z przyspieszeniem na ostatnich 6 km.

Tego lęku przed mocną końcówką chyba się nie pozbędę. Nachodzą mnie negatywne myśli, aby odpuścić. Zaczynam kombinować. Jednak spinam się i robię swoje. Zadowolenie zaraz po, jest olbrzymie. Cholera, dałem czadu!


Dystans całkowity: 101,6 km, sumaryczny czas treningu: 9:02:46, średnie tempo: 5:21 /km.

Tydzień 4


Oj, nie jest łatwo. Czuję zmęczenie. Nadal kontroluję wysokość tętna spoczynkowego. Nic nie wskazuje na przetrenowanie. Skąd to paskudne zmęczenie?


Postanawiam w poniedziałek zrobić wolne i przesunąć treningi na dni resetowe.


Podczas wykonywania mocnych akcentów nie jest mi już tak wesoło. Uśmiech znika, a jego miejsce zastępuje grymas bólu. Czuję się powolny i mam wrażenie, że mięśnie eksplodują. Jednak po rozgrzewce, ból mięśni znika, a ja poruszam się nad wyraz zwinnie. Mimo tego stan ogólnego zmęczenie trwa nadal.


Tydzień czwarty, ma być ponoć przełomowym.


Morale spada, a w głowie rodzą się potencjalne wymówki. Mam chęć odpuścić. Na kolejne treningi wychodzę z trudem. Czasami mnie to kosztuje dużo wysiłku. Koszmar.


Greif w opisie do BPSu napisał:


> […] Nikt w żadnej mądrej książce nie powie Ci jak czuje się wysportowany wyczynowiec, gdy dokładnie jak Ty, klapnięty jak flądra, będzie musiał przebiec jeszcze jednego „tysiączka”. I jak to jest, gdy się czujesz samotny i wydaje Ci się, że innym to z pewnością trening przychodzi o wiele łatwiej. Wierz mi, że doskonale wiem, co to znaczy, ciężko trenować i momentami sądzić, że już dalej się nie da.

>

> […] w tygodniu i podczas biegania „tempówek” czułem się tak obdarty ze skóry, że stojący obok odwracali się przerażeni. Za bardzo odbijał się na mojej twarzy ból mięśni i wszystkich organów. Ale ci sami ludzie nie mogli w ogóle pojąć jak to jest, gdy na drugi dzień widzieli mnie biegnącego w mojej grupie lekkim tempem, bez żadnego wysiłku i żartującego.


Sobota: wybieganie 35 km z przyspieszeniem na ostatnich 9 km (tempo 4:40 /km).

Jest mroźno, temperatura w granicach -5 °C, odczuwalna o wiele niższa. Wieje paskudnie. Na szczęście po nawrocie mam wiatr w plecy. W głowie panuje stary znajomy, co ma wielkie oczy. Spinam się, redukuję bieg i wchodzę na wyższe obroty. Pierwsze trzy kilometry to walka, kolejne: wpadam w rytm, załapuję się na flow i ciągnę na nim do końca.


W niedzielę, zamiast regeneracyjnego rozruchu, jadę do Poznania na Bieg Pamięci Tomka Kowalskiego i Macieja Berbeki. Nigdy nie sądziłem, że napiszę coś takiego, ale 9 km to za mało na bieg regeneracyjny. W drodze powrotnej i potem w domu czuję się fatalnie.


Dystans całkowity: 88,9 km, sumaryczny czas treningu: 8:03:08, średnie tempo: 5:27 /km


[060/100]

-- Response ended

-- Page fetched on Mon May 20 20:38:53 2024