-- Leo's gemini proxy

-- Connecting to magicznylas.pl:1965...

-- Connected

-- Sending request

-- Meta line: 20 text/gemini;lang=pl-PL

↩ [home]



kiedyś...



A miało być tak pięknie – mój marudnik


I gdybym, w naszym Polskim zwyczaju, miał porównywać to, co teraz, z tym, co było rok temu, i gdybym miał to podsumować jednym słowem, rzekłbym: tragedia!


Bo w zeszłym roku o tej porze: ustanowiłem jeden z celów pośrednich, czyli biegałem swobodnie piętnastokilometrowe odcinki, nie wychodząc poza pierwszy zakres, w tempie 5:00/km. Nie pisząc już o tym, że z każdym kolejnym tygodniem urywałem z tej piątki małe skrawki, aby w szczycie formy biegać pierwszy zakres po 4:45/km i to na pełnym lajcie.


Bo w zeszłym roku o tej porze: miałem dwa treningowe miesiące za sobą i 100% realizacji planu-nie-planu treningowego. Szedłem jak burza, zaliczając 80 km tygodniowo i, przyznam się, było mi mało.


Bo w zeszłym roku o tej porze: uwierzyłem w siebie i swoje możliwości. Odkryłem na nowo Amerykę, że jak się coś chce i się uczciwie – z uporem – pracuje, to można po to sięgnąć.


Bo w zeszłym roku o tej porze: zmienił się mój biegowy świat, a może to ja się zmieniłem i zamiast błądzić, wziąłem do ręki mapę i podążałem, bez przeszkód, do celu.


Skończyłem z wymówkami, oszukiwaniem samego siebie. Udowodniłem sobie wiele rzeczy, a szczególności to, że nie jestem takim leniem, za jakiego się do tej pory miałem. I, co najważniejsze, przestałem się bać. Parłem, bez strachu, pełen pewności siebie, jak nie ja, normalnie.


A dziś? A teraz? A w tym roku?


Nie mam formy, ale mam choróbsko, z którego powoli wychodzę. Nie mam mocy, ale mam braki. Nie mam wiele czasu, aby zrealizować plan treningowy, ale mam zaległości. Miotam się bezsilnie, próbuję coś konkretnego ustalić, wymyślić. I wiecie, co?


Tak, aby ten marudnik zakończyć pozytywnie…


Nie poddam się. Parafrazując słowa Begbiego z Trainspotting: „żadnego marudzenia, ni chuja”!


Plan jest taki – nazwę go kozacko: „Od Zera do Bohatera”: Do maratonu w Krakowie jest ponad 24 tygodnie. Zakładając to, że do końca przyszłego tygodnia jakoś dojdę do siebie, pozostanie mi 23 tydzień na przygotowanie, w końcu 4:10 to nie przelewki i czasu na trening muszę mieć, co najmniej 24 tygodnie.


Pierwotnie w trakcie przygotowania do maratonu w Dębnie miałem skorzystać z metody Skarżyńskiego. Po głębszym zastanowieniu wprowadzę w życie to, co sprawdzone z małą poprawką na błędy popełnione w zeszłym roku. Panowie Daniels i Greif wracają do łask.


Pisałem kiedyś, że wolę biegać przy niższych temperaturach. Z tego względu, że maraton w Krakowie odbędzie się w połowie maja, będę musiał, profilaktycznie, przyzwyczaić organizm do potencjalnie wyższych temperatur. Jak? Jeszcze nie wiem. Może ktoś życzliwy mi podpowie.


Póki, co zanim wykuruję się na tyle, aby móc rozpocząć systematyczny trening, pozostanie mi planowanie i przyzwyczajanie psychy na czekającą mnie orkę.




[055/100]

-- Response ended

-- Page fetched on Mon May 20 21:50:31 2024