-- Leo's gemini proxy

-- Connecting to magicznylas.pl:1965...

-- Connected

-- Sending request

-- Meta line: 20 text/gemini;lang=pl-PL

↩ [home]



kiedyś...


O ITBS, braku cierpliwości i uciekającym czasie


Mam koślawe kolano. W dodatku nie mogę w pełni rozprostować lewej nogi, to pamiątka po stracie w Katorżniku, podczas którego skręciłem nogę. I bywa tak, kiedy dużo trenuję, a przy tym zaniedbam gimnastykę rozciągającą, to zaczyna mnie ciągnąc w lewym boku i kłuć potwornie. Kiedy się zacznie, to na całego. Z tygodnia na tydzień ból narasta, a moje możliwości biegowe ograniczają się do przeczłapania 5–6 kilometrów. Najczęściej joga, regularne rozciąganie oraz gimnastyka siłowa dają pozytywne efekty i po trzech tygodniach dochodzę do siebie. Zdarza się jednak, że ciągniecie w boku i kłucie kolana przechodzi w rasowy ITBS, a wtedy żarty się kończą – bieganie zamienia w chaotyczną walkę o szybki powrót do używalności biegowej, frustrację i ogólny wkurw.


Nie znam mechanizmów powodujących powstawanie ITBS, nie wiem nawet, czy medycyna je zna. Jestem zbyt leniwy, aby zaprzątać sobie tym głowę. Kolejne informacje o znikomej wartości? Nie sadzę. Zmieniłem podejście do tematu. Polegam na intuicji i ona do tej pory pozwoliła mi wychodzić z opresji. Tym razem intuicyjnie dobrany zestaw ćwiczeń to za mało, chcę poparcia odpowiednią wiedzą na temat ITBS. Dlatego przekopuję sieć, zaczytuję się dyskusjami na forach tematycznych, rozsyłam zestawy pytań do znajomych i przyjaciół królika, z niecierpliwością czekając na odpowiedzi.


„Z niecierpliwością”.

Cierpliwość zdecydowanie nie jest moją zaletą. Nie potrafię spokojnie czekać, zawsze się śpieszę, bo szkoda mi upływającego czasu (tyle już słów o zwalnianiu wystukałem na klawiaturze). Teraz też czuję presję upływającego czasu, bo starty jesienne, bo Krynica, bo Pradědova stovka, bo Pętelki i w ogóle tyle kilometrów jeszcze do przebiegnięcia, a mi jak na złość przytrafiło się to ITBS. I cholera, muszę zagryźć zęby, nauczyć się tej cierpliwości, albo przywiązać się gdzieś w kuchni łańcuchem do kaloryfera, bo jak znam życie, kiedy tylko poczuję się lepiej, to nie wytrzymam i pobiegnę do Magicznego Lasu, na Wzgórza Pszczółkowskie, katować się na podbiegach, a konsekwencje mogą być różne: albo nawrót syndromu, albo jeszcze coś gorszego – tfu, tfu, tfu…


Więc zaciskam zęby, cierpliwie roluję się na butelce, wykonuję zalecany przy ITBS zestaw ćwiczeń korekcyjnych i nie biegam. Tylko formy szkoda, bo spada. Muszę ratować to, co mi pozostało, przecież kontuzja nie musi mnie ograniczać do bezczynnego siedzenia w domu. Po pracy lecę do sportowego kupić jakieś oksy do pływania, bo chyba pływać mi wolno? Póki woda w jeziorach ciepła, będę pływał i pływał, a kiedy zrobi się nieprzyjemnie zimno, przeproszę się z miastem i wykupię karnet na basen. Czy to przypadkiem nie objaw mojego braku cierpliwości?



[039/100]

-- Response ended

-- Page fetched on Mon Jun 3 14:51:38 2024